Waletynka z... metalicznymi Nuvo Mousse Tonica!
2019-01-31
Witajcie Moi Mili :)
Dziś przychodzę z inspiracją... walentynkową oczywiście, bo przecież już jutro zaczyna się luty! :) A do wykonania mojej walentynki użyłam pewnego produktu, o którym chciałbym dziś napisać kilka słów. Używam go od stosunkowo niedawna - wcześniej sądziłam, że to w zasadzie ot, kolejny gadżet. Ale wreszcie któregoś razu się skusiłam na jeden kolor i... zakochałam się kompletnie! I obecnie posiadam już 4 kolory i myślę o kolejnych :D A mowa o Nuvo Embellishment Mousse!
To produkt trochę nietypowy, nie jest to zwykła pasta, ale właśnie taki mus - ma delikatną i maślaną konsystencję, co sprawia, że aż nie chce się przestać go używać :D Kolory pięknie połyskują, są kryjące (również na ciemnych powierzchniach!) i naprawdę ładne. Po wyschnięciu mus jest wodoodporny, co oznacza, że możemy do woli chlapać i szaleć z różnymi innymi mediami i nic się nie uszkodzi.
Nakładać można go na kilka różnych sposobów:
- oczywiście szpachelką, np przez maskę, tak jak tradycyjną pastę, mimo miękkiej konsystencji świetnie współpracuje z maskami i nie podcieka.
- po prostu palcem - co przyznam, że jest bardzo przyjemne :D Efekt jest delikatniejszy, ale również kryjący.
- można także nałożyć odrobinę musu na paletę i zmieszać z np inną pastą, wówczas otrzymamy jaśniejszy kolor, ale stracimy większość połysku.
- po zmieszaniu z wodą otrzymamy dla odmiany coś trochę podobnego do płynnej akwareli, którą można wykorzystać do malowania (kolorowania stempli na przykład), chlapania albo, po przelaniu do atomizera, do stworzenia własnej mgiełki.
Ja w dzisiejszej inspiracji skorzystałam z dwóch z powyżej opisanych sposobów. Najpierw rozwodniłam odrobinę musu w kolorze różowym i wykonałam szybkie tło.
Po wyschnięciu papieru tuszem Distress Oxide z podobnym odcieniu naniosłam przez maskę kilka serduszek i przystąpiłam do fazy drugiej, czyli nakładania musu przez maskę, tym razem w kolorze złotym. Najpierw maskę częściowo okleiłam taśmą, by wzór był tylko w tych miejscach gdzie zaplanowałam.
Zanim jednak położyłam maskę na papierze zrobiłam coś jeszcze. Otóż nie wiem czy zwróciliście uwagę na pewien produkt, który pojawił się niedawno w ofercie Stryszku - mowa o Sticky Grid Sheets od Rangera. To samoprzylepne arkusze, które nakleja się na płytach od maszynki do wykrojników, by nie przesuwały sie one podczas wycinania. Ale okazuje się, że są świetne nie tylko do tego! Bo po naklejeniu na np matę do mediowania (nieustajaco polecam matę Tonic Studios!) doskonale mocują nam papier do maty i nie trzeba już przyklejać jego brzegów! A arkusiki są wielokrotnego użytku i nie ma obawy, ze uszkodzą papier przy odklejaniu :) Baaaardzo polecam!
Zatem po naklejeniu arkusika z podziałką umieściłam na nim moje akwarelowe tło, na wierzchu maskę i nałożyłam złoty mus.
Po usunięciu maski jak zwykle szybko ją i szpachelkę umyłam (nie wolno o tym nigdy zapominać!).
Zostało dodać jeszcze tylko trochę chlapań dla urozmaicenia i nadania lekkości całości. Znów użyłam rozwodnionego różowego i złotego musu oraz dodatkowo czarnej Ecoliny.
Pozostało tylko przyciąć tło do idealnego rozmiaru - i tu wspomogłam się swoim absolutnie najnowszym nabytkiem - mini gilotyną od WRMK. Jak moze wiecie miałam już gilotynę, dużą 30cm. Zapytacie może zatem po co mi druga? Otóż ta gilotynka jest malutka i bardzo, bardzo poręczna, bo choć mój twórczy kącik jest malutki, to może zawsze stać na wierzchu, co jest na prawdę dużym plusem. I idealnie przycina drobniejsze rzeczy, do których cięcia nie chciało mi się wyciągać tej dużej gilotyny (doskonałej za to do innych zadań). Zatem nie można powiedzieć, że jest to gadżet niezbędny w pracowni każdej z nas, ale szczerze ją polecam jako ogromny ułatwiacz życia :)
I tło było gotowe, wystarczyło dodać wyembossowany białym puerem napis i pokolorowana odbitkę stempla i gotowe. Jak zawsze do odbicia napisu użyłam mojego niezawodnego zestawu: platforma do stemplowania Misti + Powder Tool + tusz Versamark. Dlaczego niezawodnego? Bo dzięki Misti, gdy okazało się, że odbitkę chcę wyembossować jeszcze raz by była bardziej kontrastowa, nie martwiłam się, że nie trafię stemplem idealnie jeszcze raz w to samo miejsce, Powder Tool jak zawsze sprawił, ze puder przykleił się wyłącznie na odbitce, a tusz Versamark jak zawsze idealnie odbił mi stempelek.
I jak Wam się podoba moja walentynka?
Szczerze zachęcam do zabawy z musami od Tonica, bo to sama przyjemność :)
Pozdrawiam,
ushii
autor: ushii ushiilandia.blogspot.com
Dziś przychodzę z inspiracją... walentynkową oczywiście, bo przecież już jutro zaczyna się luty! :) A do wykonania mojej walentynki użyłam pewnego produktu, o którym chciałbym dziś napisać kilka słów. Używam go od stosunkowo niedawna - wcześniej sądziłam, że to w zasadzie ot, kolejny gadżet. Ale wreszcie któregoś razu się skusiłam na jeden kolor i... zakochałam się kompletnie! I obecnie posiadam już 4 kolory i myślę o kolejnych :D A mowa o Nuvo Embellishment Mousse!
To produkt trochę nietypowy, nie jest to zwykła pasta, ale właśnie taki mus - ma delikatną i maślaną konsystencję, co sprawia, że aż nie chce się przestać go używać :D Kolory pięknie połyskują, są kryjące (również na ciemnych powierzchniach!) i naprawdę ładne. Po wyschnięciu mus jest wodoodporny, co oznacza, że możemy do woli chlapać i szaleć z różnymi innymi mediami i nic się nie uszkodzi.
Nakładać można go na kilka różnych sposobów:
- oczywiście szpachelką, np przez maskę, tak jak tradycyjną pastę, mimo miękkiej konsystencji świetnie współpracuje z maskami i nie podcieka.
- po prostu palcem - co przyznam, że jest bardzo przyjemne :D Efekt jest delikatniejszy, ale również kryjący.
- można także nałożyć odrobinę musu na paletę i zmieszać z np inną pastą, wówczas otrzymamy jaśniejszy kolor, ale stracimy większość połysku.
- po zmieszaniu z wodą otrzymamy dla odmiany coś trochę podobnego do płynnej akwareli, którą można wykorzystać do malowania (kolorowania stempli na przykład), chlapania albo, po przelaniu do atomizera, do stworzenia własnej mgiełki.
Ja w dzisiejszej inspiracji skorzystałam z dwóch z powyżej opisanych sposobów. Najpierw rozwodniłam odrobinę musu w kolorze różowym i wykonałam szybkie tło.
Po wyschnięciu papieru tuszem Distress Oxide z podobnym odcieniu naniosłam przez maskę kilka serduszek i przystąpiłam do fazy drugiej, czyli nakładania musu przez maskę, tym razem w kolorze złotym. Najpierw maskę częściowo okleiłam taśmą, by wzór był tylko w tych miejscach gdzie zaplanowałam.
Zanim jednak położyłam maskę na papierze zrobiłam coś jeszcze. Otóż nie wiem czy zwróciliście uwagę na pewien produkt, który pojawił się niedawno w ofercie Stryszku - mowa o Sticky Grid Sheets od Rangera. To samoprzylepne arkusze, które nakleja się na płytach od maszynki do wykrojników, by nie przesuwały sie one podczas wycinania. Ale okazuje się, że są świetne nie tylko do tego! Bo po naklejeniu na np matę do mediowania (nieustajaco polecam matę Tonic Studios!) doskonale mocują nam papier do maty i nie trzeba już przyklejać jego brzegów! A arkusiki są wielokrotnego użytku i nie ma obawy, ze uszkodzą papier przy odklejaniu :) Baaaardzo polecam!
Zatem po naklejeniu arkusika z podziałką umieściłam na nim moje akwarelowe tło, na wierzchu maskę i nałożyłam złoty mus.
Po usunięciu maski jak zwykle szybko ją i szpachelkę umyłam (nie wolno o tym nigdy zapominać!).
Zostało dodać jeszcze tylko trochę chlapań dla urozmaicenia i nadania lekkości całości. Znów użyłam rozwodnionego różowego i złotego musu oraz dodatkowo czarnej Ecoliny.
Pozostało tylko przyciąć tło do idealnego rozmiaru - i tu wspomogłam się swoim absolutnie najnowszym nabytkiem - mini gilotyną od WRMK. Jak moze wiecie miałam już gilotynę, dużą 30cm. Zapytacie może zatem po co mi druga? Otóż ta gilotynka jest malutka i bardzo, bardzo poręczna, bo choć mój twórczy kącik jest malutki, to może zawsze stać na wierzchu, co jest na prawdę dużym plusem. I idealnie przycina drobniejsze rzeczy, do których cięcia nie chciało mi się wyciągać tej dużej gilotyny (doskonałej za to do innych zadań). Zatem nie można powiedzieć, że jest to gadżet niezbędny w pracowni każdej z nas, ale szczerze ją polecam jako ogromny ułatwiacz życia :)
I tło było gotowe, wystarczyło dodać wyembossowany białym puerem napis i pokolorowana odbitkę stempla i gotowe. Jak zawsze do odbicia napisu użyłam mojego niezawodnego zestawu: platforma do stemplowania Misti + Powder Tool + tusz Versamark. Dlaczego niezawodnego? Bo dzięki Misti, gdy okazało się, że odbitkę chcę wyembossować jeszcze raz by była bardziej kontrastowa, nie martwiłam się, że nie trafię stemplem idealnie jeszcze raz w to samo miejsce, Powder Tool jak zawsze sprawił, ze puder przykleił się wyłącznie na odbitce, a tusz Versamark jak zawsze idealnie odbił mi stempelek.
I jak Wam się podoba moja walentynka?
Szczerze zachęcam do zabawy z musami od Tonica, bo to sama przyjemność :)
Pozdrawiam,
ushii
autor: ushii ushiilandia.blogspot.com
Pokaż więcej wpisów z
Styczeń 2019